Maria i Franciszek Sychowscy
z Wejherowa
Pierwszy raz spotkałam Włodzimierza Fijałkowskiego we Franciszkańskim Ośrodku Duszpasterstwa Akademickiego w Katowicach - Panewnikach. Profesor fascynował nas młodych studentów (byłam na I roku biologii Uniwersytetu Śląskiego) – swoją pasją życia. Mówił nam o przygotowaniu do życia w małżeństwie, o tym, że najlepszą drogą przygotowującą jest życie w czystości. Propagował książkę Waltera Trobischa „Którędy do małżeństwa", Słuchałam go z zachwytem i pałającym sercem. Świat, w którym się wówczas obracaliśmy, był pełen „innych" propozycji. Sposób, w jaki profesor mówił do nas młodych, porywał nas.
Bardzo zwracał uwagę na używane słownictwo – mówił, że używane słowa odkrywają prawdę o rzeczywistości, że świat używa słów i określeń, które zakłamują tę rzeczywistość. Zachęcał, aby używać słów mających znaczenie pozytywne, oddające prawdę i piękno opisywanej rzeczywistości. Mówił z pasją, błyskiem w oku, ukazywał piękno oraz niepowtarzalną atrakcyjność, wspólnego przygotowywania się do małżeństwa w czystym i pięknym narzeczeństwie.
Wkrótce potem poznałam mojego przyszłego męża, Franciszka. Jak mocnym światłem i pomocą w naszym narzeczeństwie, było doświadczenie profesora, które mogliśmy nieustannie pogłębiać, poprzez skromną w tym czasie literaturę, pomagającą w wyborach naszego powołania do sakramentalnego małżeństwa.
W tym samym czasie w Duszpasterstwie Akademickim, poznałam też Ruch Focolari. Wielką radością było, że na cyklicznych spotkaniach Ruchu, spotykałam też profesora „Włodka". Nie stwarzał on żadnego dystansu – mówiliśmy do niego po imieniu z pełnym szacunkiem i należną wspólnotową, rodzinną wdzięcznością wobec niego. W wielu rozmowach, w duchu chrześcijańskim przekazywał piękno swojego powołania. Tak, jak na pierwszym spotkaniu w DA w Panewnikach, słuchałam go, zawsze z entuzjazmem i fascynacją. Tak i wówczas, gdy zostałam małżonką i zamieszkałam z mężem w Wejherowie.
Kiedy „Włodek" bywał w Gdańsku, gdy tylko czas pozwalał, odwiedzał młode rodziny ze wspólnoty Ruchu Focolari, jako nasz przyjaciel, jako jeden z nas! Był również gościem w naszym domu. Wszystkie. wówczas „młode" rodziny, zjechały się do nas, aby móc się z nim spotkać. Na prośbę „Włodka", przygotowaliśmy oddzielny pokój, w którym małżeńskie pary, miały dogodną możliwość, indywidualnej bezcennej rozmowy z wybitnym lekarzem ginekologiem.
Po konsultacji z „Włodkiem", oraz u lokalnych zaprzyjaźnionych lekarek (w latach 80.- tych) z błogosławieństwem biskupa Archidiecezji Gdańskiej oraz wyposażona w (niezbędną) ważną misją kanoniczną zaangażowałam się w pracę w Katolickich Poradniach Życia Rodzinnego. Wszystkie książki napisane przez profesora Włodzimierza Fijałkowskiego znakomicie służyły mi w Poradni Rodzinnej, jak też w naszym małżeństwie.
Kiedy nosiłam pod sercem nasze drugie dziecko (Radosława) w 6 - tym miesiącu pojawiły się napięcia macicy. Bałam się, że dziecko urodzi się przedwcześnie. Lekarz prowadzący po zbadaniu mnie stwierdził, że szyjka macicy „trzyma" i przepisał leki zmniejszające napięcie, lecz one tylko je podwoiły i spowodowały niepokojące skurcze serca. W tym czasie, nie było jakiejkolwiek możliwości konsultacji z lekarzem prowadzącym. W tej, pełnej niepokoju sytuacji zadzwoniłam do profesora „Włodka", prosząc o poradę i przedstawiając wszystko, co powiedział lekarz prowadzący. Za radą profesora, odstawiłam leki i z pomocą jego książki „Ruch, a zdrowie kobiety" codziennie wykonywałam zalecane ćwiczenia, przygotowujące do porodu. Napięcia ustąpiły, syn urodził się zdrowy w wyznaczonym czasie.
Jako małżonkowie pragniemy zaświadczyć, że profesor Włodzimierz Fijałkowski, „jako człowiek" był i pozostanie dla nas chrześcijańskim wzorem w nieustannej służbie na rzecz życia i rodziny.
W Ruchu Focolari - Dzieła Maryi - „Nasz Włodek", był i pozostanie „Wolontariuszem Boga”, zawsze i bezkompromisowo chroniącym, jak św. Józef - Świętość Życia.